Ze stadionu na podwórko… Eric Djemba-Djemba. Najgorszy transfer Fergusona

10 sierpnia 2003 roku Manchester United podejmował na Old Trafford Bolton Wanderers. Sir Alex Ferguson dał wówczas szansę debiutu w Premier League swoim dwóm nowym perełkom. Cristiano Ronaldo i Eric Djemba-Djemba, bo o nich tu mowa, mieli wszelkie predyspozycje do zrobienia wielkiej piłkarskiej kariery. Ta sztuka udała się jedynie Portugalczykowi. Co spowodowało, że Djemba-Djemba nie wykorzystał drzemiącego w nim potencjału? Zapraszamy do lektury.

Kariera Kameruńczyka rozpoczęła się de facto w 1999 roku, kiedy został włączony do pierwszej drużyny FC Nantes. Zadebiutował w niej jednak dopiero w sezonie 2001/02. Dzięki dobrym występom szybko stał się podstawowym i jednym z najważniejszych zawodników zespołu. W tym samym czasie otrzymywał pierwsze powołania do reprezentacji Kamerunu. W 2002 roku pojechał z kadrą na Puchar Narodów Afryki do Mali, gdzie Nieposkromione Lwy wywalczyły mistrzostwo Czarnego Kontynentu. Wydawało się, że znakomitą trampoliną do lepszego klubu będzie udany występ na Mistrzostwach  Świata w Korei i Japonii, ale trener Winfried Schäfer nie dał młodemu pomocnikowi zagrać choćby przez minutę. Kolejny sezon francuskiej Ligue 1 należał już do niego. Djemba-Djemba był najjaśniejszym punktem swojej drużyny i jednym z najlepszych piłkarzy w lidze.

fot. pinterest.co.uk

Równolegle sir Alex Ferguson rozpoczął poszukiwania następcy legendarnego Roy’a Keane’a. Obejrzał setki spotkań, a jego skauci przemierzali cały świat, by odkryć nowego ulubieńca Teatru Marzeń, jak zwykło się mawiać na stadion Manchesteru. Szósty zmysł jednego z najlepszych trenerów w historii piłki nożnej podpowiedział, że warto postawić na pomocnika Nantes. Djemba-Djemba przypominał Keane’a pod kątem zadziorności i walki przez 90 minut. Wyróżniał się też, podobnie jak Irlandczyk, wysoko rozwiniętymi cechami wolicjonalnymi.
Ferguson szybko doszedł do porozumienia z piłkarzem. Kameruńczyk podpisał 5-letni kontrakt, a jego były klub zarobił 3,5 mln funtów. 10.08.2003 r. nowy nabytek Czerwonych Diabłów zadebiutował w Premier League. W 67. minucie domowego starcia z Boltonem zmienił Ole Gunnara Solskjaera. Co ciekawe, sześć minut wcześniej swoje pierwsze kroki w angielskiej lidze postawił Cristiano Ronaldo, uznany za najlepszego piłkarza tego widowiska, wygranego przez gospodarzy 4:0.

Dwaj młodzi zawodnicy w niespełna pół godziny rozkochali w sobie kibiców z czerwonej części Manchesteru. Na kolejny mecz, z Newcastle United, Kameruńczyk wybiegł w podstawowym składzie, podczas gdy przyszły gwiazdor światowej piłki nożnej musiał zadowolić się ławką rezerwowych. Djemba-Djemba z miejsca zbudował sobie zaufanie Fergusona. Jesienią 2003 roku zaliczył 13 ligowych gier, do których dorzucił kilka występów w Lidze Mistrzów i Pucharze Ligi. Zasłynął przede wszystkim golem strzelonym przeciwko Leeds United w Carling Cup. W 117. minucie wpisał się na listę strzelców, zapewniając swojej drużynie zwycięstwo 3:2 i awans do kolejnej fazy rozgrywek.

Kontrakt Kameruńczyka z Manchesterem opiewał na 18 tys. funtów tygodniowo. Historia zna setki przypadków piłkarzy z Afryki, którym pieniądze pokrzyżowały plany związane ze zrobieniem wielkiej kariery. Podobnie było z nowym nabytkiem Fergusona. Pomocnik szybko poczuł się królem życia, błyskawicznie zamieniając swoje wypłaty w dobra materialne. Miał m. in. 10 samochodów. Znamienne były słowa jego ówczesnego agenta:

Eric żyje na innej planecie, po prostu nie ma pojęcia o pieniądzach. W pewnym momencie miał 30 różnych kont bankowych.

W międzyczasie bardzo się zapożyczał, co spowodowało, że wkrótce całe swoje wynagrodzenie musiał przeznaczać na spłatę długów. Zaczął żyć z premii i tzw. wejściówek, których było coraz mniej. Problemy pozaboiskowe nie pozwalały mu skupić się należycie na treningach, a podczas meczów sprawiał wrażenie nieobecnego. Konsekwencje nie mogły być inne – usiadł na ławce rezerwowych. Ferguson zarzucał mu brak zaangażowania i duży zastój w rozwoju piłkarskim. Jego notowania w klubie jeszcze bardziej obniżył występ w rozgrywkach Pucharu Narodów Afryki na początku 2004 roku. Stracił wówczas kilka tygodni treningów w klubie, a po powrocie nie mógł się odnaleźć. Ta sztuka nie udała mu się także podczas letnich przygotowań i w rundzie jesiennej kolejnego sezonu. Będąc nieusatysfakcjonowany swoją pozycją w drużynie, zwrócił się zimą do swojego bossa z zażaleniem, że bardzo cierpi z powodu braku rytmu meczowego i chce grać więcej. Ferguson odparł: “Dla mnie nie ma problemu, jeśli znajdziesz dla siebie odpowiedni klub, nie będę robił żadnych przeszkód w transferze”. Wylądował w Aston Villi. Kwota transferu opiewała na sumę 1,5 miliona funtów.

fot. birminghammail.co.uk

Przeprowadzka do ligowego średniaka była szokiem dla Kameruńczyka. Po latach stwierdził, że ciężko było zamienić treningi z Cristiano Ronaldo, Giggsem, Scholesem, Forlanem na ćwiczenia z piłkarskimi rzemieślnikami. Od początku zameldował się w pierwszym składzie. Wypadł z niego nieco ponad miesiąc później, po doznaniu kontuzji uda w starciu z Evertonem. Po wyleczeniu urazu nie był w stanie wrócić do podstawowej jedenastki. W rundzie jesiennej sezonu 2005/06 wystąpił w zaledwie 6 meczach ligowych. Swoją klubową sytuację pogorszył w trakcie… Pucharu Narodów Afryki w 2006 roku. Udzielił wówczas wywiadu, że jest niezwykle zawiedziony, bo klubowy trener, David O’Leary, nie daje mu szans na grę, podczas gdy na treningach wygląda rewelacyjnie. Po powrocie do Anglii przeszedł rozmowę wychowawczą ze szkoleniowcem, który dosadnie dał mu do zrozumienia, że problemy związane z drużyną powinny pozostawać w klubowych ścianach. Jak łatwo się domyśleć, Djemba-Djemba został automatycznie oddelegowany na jeszcze dalszy plan. Wydawało się, że wielką szansą będzie dla niego zmiana trenera. O’Leary został zastąpiony przez Martina O’Neilla, ale również w jego wizji nie było miejsca dla Kameruńczyka. W związku z powyższym rundę wiosenną sezonu 2006/07 spędził na wypożyczeniu w Burnley, gdzie także nie zrobił furory. Po powrocie do Aston Villi jego kontrakt z klubem został rozwiązany. Czteroletnią przygodę z Premier League zakończył mając na koncie 31 występów i jedną asystę. Następnie obrał kurs na petrodolary i podpisał umowę z Qatar SC.
Nad Zatoką Perską miał status gwiazdy. Na pieniądze również nie mógł narzekać, jednak po roku spędzonym w Katarze postanowił wrócić do Europy. Z otwartymi ramionami przygarnęło go duńskie Odense. Cztery lata w Skandynawii były zdecydowanie najbardziej owocnym okresem w karierze pomocnika. Po pierwszym sezonie został nawet uznany piłkarzem roku ligi duńskiej. Nagrodę wręczał mu sam sir Alex Ferguson, który przybył na gale na zaproszenie Petera Schmeichela. Przy okazji SAF uciął sobie krótką rozmowę ze swoim byłym podopiecznym z Kamerunu, w której stwierdził, że za wcześnie sprowadził go na Old Trafford. Życiowe nieokiełznanie i zbyt duża miłość do pieniędzy spowodowały, że Djemba-Djemba nie wykorzystał danej mu szansy, a gdy wreszcie się opamiętał, było już za późno na podbijanie piłkarskich salonów. Z ciekawostek warto odnotować, że w 2011 roku Odense trafiło do grupy Ligi Europy z Wisłą Kraków. Pod Wawelem Duńczycy zwyciężyli 3:1. Oczywiście z ex Czerwonym Diabłem w składzie.

Po opuszczeniu Odense, Djemba-Djemba trafiał do coraz gorszych zespołów. Począwszy od Hapoelu Tel Aviv, przez Partizan Belgrad, St Mirren, azjatyckie Chennaiyin i Persebaya Surabaya, aż po amatorskie Châteaubriant i FC Vallorbe-Ballaigues.
Eric Djemba-Djemba to jeden z wielu piłkarzy z serii “mogłem, ale…”. Sam bez ogródek przyznał, że w zaistnieniu w Manchesterze United przeszkodziła mu młodzieńcza głupota, nagły przypływ zbyt dużej gotówki i skłonności do wystawnego życia. Mając w CV klub z Old Trafford, automatycznie posiada się klucze do bram wielu europejskich klubów ze ścisłego topu. Trzeba jednak skupić się przede wszystkim na doskonaleniu swoich umiejętności, a Kameruńczykowi w pewnym momencie przestało na tym zależeć. W konsekwencji został uznany za jeden z najgorszych transferów, jakich dokonał Ferguson.

Nie żałuję niczego w swojej karierze. Zdaję sobie sprawę, że to tylko piłka nożna, a o wszystkim decyduje Bóg. Cieszę się, że mogłem grać w Manchesterze, było to spełnieniem moich marzeń. Odejście z Old Trafford było bolesne, ale nie satysfakcjonowało mnie zagranie dwóch meczów w przeciągu pięciu lat.

Jest jednak coś, co na zawsze zostanie przy nim dzięki grze w Teatrze Marzeń. Kiedy trafił do Manchesteru, jego rodacy ochrzcili go pseudonimem Cantona, nawiązującym do krewkiego Francuza, ikony United, Erica Cantony.

fot. wyr. independent.co.uk
Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *