Ze stadionu na podwórko… Freddy Adu. Spektakularny zjazd z piłkarskich wyżyn

Najbardziej spektakularny zjazd na przestrzeni kilku ostatnich lat. Piłkarz, który debiutował w Major League Soccer w wieku 14 lat, żywa nadzieja Amerykanów na wielkie międzynarodowe triumfy, futbolowy magik, o którego biły się największe kluby Europy, zimą pukał do drzwi Sandecji Nowy Sącz. Od blisko dekady tuła się po świecie i nigdzie nie potrafi zaprezentować umiejętności, dzięki którym na początku XXI wieku pokochał go cały świat. Poznajcie historię Freddy’ego Adu.

Fredua Koranteng Adu, bo tak brzmi jego pełne imię i nazwisko, urodził się w Temie, jednym z miast portowych w Ghanie. Kiedy tylko nauczył się chodzić, zaczęła towarzyszyć mu piłka, z którą niemal nigdy się nie rozstawał. Gdy miał osiem lat, los uśmiechnął się do niego bardzo szeroko. Jego rodzice wygrali loterię wizową, dzięki której mogli udać się do Stanów Zjednoczonych w pogoni za lepszym życiem. Osiedlili się w Waszyngtonie. Talent i wielkie umiejętności piłkarskie w młodym Freddym dostrzegali wszyscy. Dwa lata po przeprowadzce do USA udał się ze swoją drużyną do Włoch na turniej piłki nożnej do lat 14. Od tej pory również Europę ogarnął szał na punkcie młodziaka. Adu został uznany najlepszym piłkarzem imprezy, pomimo tego, że miał dopiero 10 lat. Agenci toczyli wyścig o wzięcie go pod swoje skrzydła, a amerykańska telewizja sportowa i… śniadaniowa śledziła niemal każdy jego ruch. “Nowy Pele” – tak ochrzczono wschodzącą gwiazdę, która wkrótce miała błyszczeć na największych stadionach świata. Wpływy z reklam i wykorzystywania wizerunku rosły w astronomicznym tempie. Chłopak z mgnieniu oka stał się milionerem. Będąc w wieku gimnazjalnym zarabiał więcej niż niektórzy ówcześni reprezentanci USA.
Przyjęcie przez niego amerykańskiego obywatelstwa było kwestią czasu. Eksperci wróżyli, że będzie najlepszym zawodnikiem Jankesów w historii. W wieku 13 lat zadebiutował w reprezentacji USA do lat 17. W tym samym roku pojechał z nią na Mistrzostwa Świata U-17, na których strzelił 4 gole. Od początku przerastał tę kategorię wiekową, więc nie pograł w niej zbyt długo. Bilans 16 strzelonych goli w 15 występach mówi sam za siebie. W listopadzie 2003 roku podpisał zawodowy kontrakt z DC United. Debiut w lidze zanotował 3. kwietnia 2004 roku, mając 14 lat i 306 dni, co do dzisiaj jest zdecydowanym rekordem MLS. Dwa tygodnie później strzelił swoją pierwszą bramkę w dorosłej piłce.

fot. gettyimages.com

Na początku 2004 roku dwuletni kontrakt z piętnastolatkiem podpisała spółka PepsiCo, producent Sierra Mist, będącego oficjalnym napojem Major League Soccer. W ramach współpracy Adu nagrał reklamę, w której wystąpił razem z tym, do którego często był porównywany – z wielkim, legendarnym Pele.

Pele był zachwycony umiejętnościami młokosa. Sam namaścił go swoim następcą, wróżąc mu wielką karierę. Widział w nim nowego bożka futbolu, do tego stopnia, że zaczął nosić go na rękach. Freddy musiał szybko wejść w dorosłość, ale nadal miał głowę goniącego za marzeniami chłopca. Publicznie przyznawał, że w przyszłości poprowadzi swój kraj do zwycięstwa na Mundialu.

“Pewnego dnia, gdy będę unosił puchar za zdobycie mistrzostwa świata, ktoś przyjdzie i zrobi mi zdjęcie. To będzie wspaniałe”.

fot. sports.ru

Podczas swojej trzyletniej przygody w klubie ze stolicy, dwukrotnie (2004, 2006) trafiał do jedenastki gwiazd MLS. Było to przed napływem za ocean takich gwiazd jak Beckham, Lampard czy Pirlo, więc śmiało można powiedzieć, że nikt nie rozsławiał na świecie soccera tak bardzo jak właśnie Adu. Waszyngton opuścił na rzecz Realu Salt Lake. Z punktu widzenia przeciętnego kibica przeprowadzka mogła wydawać się nieco dziwna. Młody piłkarz był w stolicy niebywałą gwiazdą, zapełniał wszystkie stadiony, na których się pojawiał i co roku zarabiał ponad 500 tys. dolarów. Trenerem DC był wówczas Piotr Nowak, który bardzo mocno postawił na wschodzącą gwiazdę piłki nożnej. Freddy’emu, a być może bardziej jego doradcom, nie spodobało się jednak, że musi wypełniać założenia taktyczne, skoro wszystko, co robi w piłce, odbywa się za namową intuicji. Kiedy nasz rodak nie zgodził się na podważanie swoich decyzji, Adu opuścił drużynę. Odchodząc, miał na koncie 87 występów, 11 goli i 17 asyst w czarno-czerwonych barwach. A to wszystko przed ukończeniem 17. roku życia.
Opinia publiczna nalegała, by Bruce Arena zabrał go do Niemiec na finały Mistrzostw Świata 2006. W styczniu tego samego roku Adu zadebiutował w dorosłej reprezentacji. W wieku 16 lat i 234 dostał szansę zaprezentowania się w sparingowej potyczce przeciwko Kanadzie. Nie trzeba chyba podkreślać, że nikt wcześniej i póki co nikt później nie zaliczył debiutu w koszulce USA w tak młodym wieku. Szkoleniowiec nie uległ medialnej i społecznej presji zabrania go na Mundial, wiedząc, że przed młokosem niejeden wielki turniej. Swojego młodszego kolegę komplementował Landon Donovan, najlepszy strzelec w historii reprezentacji USA, przez wielu rodaków uznawany za bohatera narodowego:

Freddy jest bardzo pewny siebie. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest dobry i ma wokół siebie ludzi, którzy pomogą mu w rozwoju.

Rok 2007 miał okazać się dla niego przełomowy. Lipcowe Mistrzostwa Świata do lat 20 sprowadziły na trybuny skautów z każdego zakątka ziemi. Pomimo tego, że na kanadyjskim turnieju wystąpiły tak znakomici zawodnicy jak m. in. Luis Suárez, Edinson Cavani, Alexis Sánchez, Javier Hernández, Gerard Piqué, Marcelo, David Luiz, Fábio Coentrão, Sergio Agüero, większość łowców talentów miało w swoich notatkach zapisane jedno nazwisko – Adu. O tym, jak czarował publiczność, przekonaliśmy się na własnej skórze, przegrywając z Jankesami 1:6. Spektakl mógł mieć tylko jednego głównego aktora.

Reprezentacja USA zakończyła swój udział w rozgrywkach w ćwierćfinale, gdzie nie dała rady Austrii. Wówczas rozpoczęła się wielka saga wokół transferu jej kapitana. Ostatecznie Adu trafił do Benfiki Lizbona. Benfica od lat słynie ze szkolenia niezwykle zdolnej młodzieży, która następnie wypływa ze stolicy Portugalii na szerokie wody. Były klub legendarnego Eusebio miał być pierwszym wielkim w karierze młokosa z Ameryki Północnej. Czas pokazał, że był ostatnim.
Adu zatracił w Europie wszystko, z czego słynął. Nieszablonowy drybling, przyspieszenie sprintera i niezwykle precyzyjny strzał nagle stały się mu obce. W Portugalii dostawał bardzo mało szans, co nie obijało się bez echa w jego ojczyźnie. Ci, którzy jeszcze dwa lata temu domagali się, by został powołany na Mundial, zaczęli dziwić się szkoleniowcom grup młodzieżowych i trenerowi pierwszej reprezentacji, Bobowi Bradley’owi, że powołują do kadry piłkarza, który nie gra w swoim klubie. Sam zawodnik odpowiadał na krytykę słowami:

Jestem na początku swojej kariery, bez względu na to co myślą inni. Mam dopiero 19 lat. W każdym innym kraju, wszędzie indziej, ludzie rozumieją, że jestem perspektywiczny i mam czas na wielką piłkę. Nie jestem przecież doświadczonym weteranem.

Życie okazało się znacznie bardziej bolesne. Adu nie sprostał wymaganiom Europy. Można nawet stwierdzić, że na nasz kontynent trafił już jako wypalony zawodnik. Niemal z rundy na rundę trafiał na wypożyczenia do coraz gorszych zespołów, od Monaco przez Belenenses i Áris Saloniki, aż po turecki Çaykur Rizespor. Nigdzie się nie sprawdził. W ciągu czterech lat od rozpoczęcia nieudanego podboju Europy rozegrał w sumie 39 meczów, w których strzelił 6 goli. Kwintesencją europejskiej przygody są słowa z fenomenalnej książki Kopalnie Talentów, której autor, Rasmus Ankersen, odbył podróż dookoła świata, by odpowiedzieć sobie na pytanie, jak wiele w sporcie zależy od “wrodzonego talentu”. W jego rozmyśleniach nie mogło zabraknąć miejsca dla bohatera naszego tekstu, dla którego udał się do Danii.

Na trybunach znalazło się jedynie 15 kibiców. Wśród piłkarzy znajdują się ci, którzy mają poważne zaległości w treningu meczowym, kilku starających się zabłysnąć młodzieżowców i paru graczy, których należy sprawdzić w spotkaniu o niewielką stawkę. Ja jestem tu po to, aby zobaczyć na własne oczy 22-letniego Amerykanina Freddy’ego Adu, który znalazł się na testach w słabiutkim klubie ligi duńskiej – Randers FC. Ten czarnoskóry napastnik rozgrzewa się 10 metrów ode mnie. Zastanawiam się, o czym myśli. Czy próbuje zmotywować się do gry w tak niezachęcających warunkach? Zastanawia się, dlaczego na trybunach nie ma tłumów? A może wraca wspomnieniami do czasów, gdy wszystkie wielkie kluby świata padały przed nim na kolana, prosząc o podpis na kontrakcie?

słabiutkim klubie ligi duńskiej również nie znalazł dla siebie miejsca. Niemiłosiernie zweryfikowany przez Europę postanowił wrócić do swojej ojczyzny. Tam rękę podał mu stary, dobry znajomy, przy którym zanotował najwięcej występów w profesjonalnej piłce – Piotr Nowak.

fot. bleacherreport.net

Philadelphia Union wydawała się odpowiednim miejscem do odbudowania. Adu grywał regularnie, zaliczając w ciągu niecałych dwóch sezonów 35 występów, 7 bramek i 1 asystę. W sumie przebywał na boisku przez 2077 minut. O tym, jak jego forma i notowania spadły, świadczy ranking najlepszych piłkarzy w wieku do 24 lat, sporządzony po zakończeniu rozgrywek w 2012 roku. Na liście znalazły się 24 nazwiska. “Adu” widniało na pozycji 19. W kolejnym sezonie trafił na wypożyczenie do brazylijskiej Bahii, gdzie zaliczył niecałe dwie godziny gry (2/0).
Po prawie rocznym okresie bez profesjonalnej piłki zamarzył sobie, by spełnić wielkie dziecięce pragnienie i zagrać w Lidze Mistrzów. Problem był jednak taki, że żaden z europejskich gigantów nie był już nim zainteresowany. Adu wpadł na pomysł, że zasili szeregi serbskiej Jagodiny, gdzie dobrymi występami zareklamuje się włodarzom lepszych klubów. Jak zwykle skończyło się tylko na zamiarach. Amerykanin w Serbii rozegrał zaledwie 45 minut w krajowym pucharze. Na nic zdała się wyprawa do Finlandii – Kuopion Palloseura i 
SC Kuopio Futis-98 (wypożyczenie) również okazały się zbyt mocne jak na jego możliwości. W połowie 2015 roku poprosił o polubowne rozwiązanie kontraktu z KuPS. Pożegnano go bez żalu.

fot. yle.fi

Ostatnią jak do tej pory szansę dał niespełnionej nadziei jej były szkoleniowiec z narodowej kadry U-20, Thomas Rongen. W Tampa Bay Rowdies Adu grał przeciętnie, a po odejściu z klubu Rongena – fatalnie. Trzy asysty w 12 meczach były wszystkim, na co było go stać w przeciągu półtora roku. Na początku 2017 roku nie przedłużono z nim umowy. Od tego czasu 28-latek puka do drzwi wielu klubów (podobno oferował się nawet Sandecji Nowy Sącz), ale żaden nie chce mu otworzyć.

Gdzie szukać przyczyn takiego upadku? Freddy’emu na pewno nie pomagał wytworzony wokół niego szum. Mnóstwo fałszywych przyjaciół kierowało go do podejmowania złych decyzji. Piłkarz w bardzo młodym wieku osiągnął maksimum swoich umiejętności. Kiedy cały świat myślał, że szczyt formy Adu dopiero nadejdzie, on już przestał się rozwijać. Nie mógł zbudować swojej kariery tylko i wyłącznie na talencie. Dotyczy to zresztą każdego piłkarza, który marzy o zapisaniu się na złotych kartach piłkarskiej historii. Talent to dopiero początek, dobry fundament, jednak bez ciężkiej pracy przepadnie szybciej niż się pojawił. Adu przekonał się o tym na własnej skórze. Dziś wspomina, że źle podchodził do tematu rozwijania swoich umiejętności. Wybierał złe priorytety, nie trenował należycie ciężko i zgubiło go błędne poczucie własnej wielkości. Wspomniany w tekście Ankersen w Kopalni Talentów pisze:

Zamiast soczystych, czerwonych truskawek, które wkrótce zaczną gnić, wybierać należy te zielone, wciąż dojrzewające.

Freddy Adu już w wieku nastolatka był soczystą, czerwoną truskawką. Jej spektakularne gnicie zaskoczyło wielu.

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *