I liga 1954 – najbardziej wyrównany sezon w historii Ekstraklasy

Trzy drużyny z trzech pierwszych miejsc z identyczną liczbą punktów. Trzy drużyny z trzech ostatnich miejsc z identyczną liczbą punktów. Różnica między pierwszą a ostatnią ekipą w tabeli – zaledwie 8 oczek. Jak wyglądał najbardziej wyrównany sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce?

W 1949 roku władze komunistyczne pozbawiły wszystkie polskie kluby osobowości prawnej i wcieliły je w nowo powstałe zrzeszenia sportowe. Pod groźbą rozwiązania, nakazały zmienić ich nazwy oraz herby. I tak na przykład na kilka lat Ruch Chorzów stał się Unią, krakowska Wisła Gwardią, a Cracovia i Polonia Bytom Ogniwami. Pomimo faktu, że w dalszej części tekstu będę pisał o czasach, w których drużyny występowały pod zmienionym szyldem, to z szacunku dla klubów i ich kibiców nie będę używał nazw nadanych ze stalinowskiego przymusu.

Obejrzyj w serwisie YouTube:

Do 1962 roku rozgrywki I ligi polskiej rozgrywano w systemie wiosna-jesień. Pod koniec lat 40. i z początkiem lat 50. XX wieku tytuł zdobywali piłkarze Wisły Kraków i Ruchu Chorzów. Ewenementem było wydarzenie z 1951 roku, gdy Mistrzostwo Polski przyznano Ruchowi, zdobywcy krajowego pucharu, pomimo faktu, że w lidze zajął dopiero 6. miejsce w tabeli. Liderowała oczywiście Wisła. Po boiskach biegali zawodnicy, mający dzisiaj status ligowych legend. Warto tu wspomnieć choćby Teodora Aniołę, Gerarda Cieślika, Ernesta Pohla czy Lucjana Brychczego.

fot. legia.com

W 1953 roku mistrzostwo obronili piłkarze Ruchu Chorzów. Awans do I ligi wywalczyły ekipy ŁKS-u Łódź oraz Polonii Bydgoszcz. W kolejnym sezonie, w roku 1954, doszło do małych rewolucji. W ramach ciekawostki, prostokątny przekrój poprzeczny słupków i poprzeczek został zastąpiony przez przekrój okrągły. Dodatkowo obramowanie bramki pomalowano w biało-czerwone pasy. Co jednak ważniejsze, Ministerstwo Obrony Narodowej wycofało z rozgrywek wszystkie drużyny wojskowe oprócz Legii Warszawa, pełniącej funkcję Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego. Na wniosek MON-u z uczestnictwa z I ligi zrezygnować musiał panujący Wicemistrz Polski, Wawel Kraków. Wobec tego liczba drużyn, która przystąpiła do potyczek na najwyższym szczeblu rozgrywkowym, zmniejszyła się z 12 do 11. Konsekwencją tego stanu rzeczy była konieczność pauzowania w każdej kolejce jednego zespołu. Jak się później okazało, nie to spowodowało największy bałagan w rozgrywkach, ale o tym za chwilę.
W gronie faworytów do zdobycia Mistrzostwa Polski wymieniano praktycznie tylko jedną drużynę – chorzowski Ruch. Cieślik i spółka rozpoczęli zgodnie z planem, odnosząc cztery zwycięstwa z rzędu, jednak później znacznie obniżyli loty i do zakończenia rundy wiosennej jeszcze tylko raz zgarnęli komplet punktów. Pamiętajmy, że wówczas za zwycięstwo przyznawano dwa oczka. Remis nagradzano tak jak dzisiaj, jednym punktem. Dość nieoczekiwanie liderem na półmetku była Polonia Bytom.

Runda rewanżowa wyglądała tak, jakby nikt nie palił się szczególnie do zajęcia pierwszego miejsca na finiszu rozgrywek. Polonia, ŁKS i Ruch raz po raz przegrywały swoje mecze, przez co miano lidera wędrowało z rąk do rąk. Jednocześnie bardzo zażarta walka toczyła się na przeciwległym biegunie. Żadna z drużyn nie miała zamiaru spadać z ligi, dzięki czemu do nikogo nie przylgnęła łatka zdecydowanego outsidera. Wcześniej wspomniałem o bałaganie w rozgrywkach. Mecz Ruchu z Gwardią Warszawa, mogący mieć kolosalne znaczenie dla układu tabeli, został przeniesiony na wniosek radzieckich władz, które na ten czas zaplanowały towarzyskie spotkania jednych i drugich z Dynamem Kijów. Co jeszcze bardziej zaskakujące, nowy termin potyczki ligowej ustalono na tydzień po ostatniej kolejce. Finalnie doszło do tak wielkiego absurdu, że po jej zakończeniu… kwestia mistrzostwa nie była jeszcze rozstrzygnięta. W tabeli prowadziła bytomska Polonia, mająca tyle samo punktów co ŁKS. Tuż za nimi, ze stratą jednego oczka, plasował się Ruch. By było jeszcze komiczniej, dodam, że Bytomianie pauzowali w ostatniej serii gier, wobec czego przez dwa tygodnie, od 21 listopada do 4 grudnia 1954 roku, głowili się, czy będą Mistrzami Polski czy nie.

Nadeszła Barbórka, dzień meczu Ruchu z Gwardią. Sytuacja była następująca: jeśli w Chorzowie wygrają gospodarze, Mistrzostwo Polski pozostanie przy Cichej. Jeśli padnie remis, swój premierowy tytuł zdobędą Bytomianie. Jeśli Ruch przegra, konieczny będzie mecz barażowy o mistrzostwo pomiędzy Polonią a ŁKS-em. Na wypełnionym po brzegi stadionie w Chorzowie padł remis 1:1. Polonia, ŁKS i Ruch zrównały się punktami i o kolejności na podium zadecydował bilans bramek. Najlepszym legitymowała się Polonia, wobec czego sięgnęła po tytuł.

Warto podkreślić, że wówczas pod pojęciem bilansu bramek krył się stosunek liczby goli strzelonych do liczby goli straconych. I tak:

1.Polonia 1,6364
2.ŁKS 1,5000
3.Ruch 1,3333

Równie ciekawie było w dolnej części tabeli, gdzie również trzy drużyny – Polonia Bydgoszcz, AKS Chorzów i Cracovia – zdobyły tę samą liczbę punktów. Polonia, która odniosła najwięcej porażek w całej stawce, zachowała ligowy byt  w ostatniej kolejce, dzięki zwycięskiemu remisowi z Cracovią przy jednoczesnej porażce AKS-u w Łodzi. Bilans prezentował się następująco:

9.Polonia Bydgoszcz 0,8182
10.AKS Chorzów 0,7568
11.Cracovia 0,7500

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *