Podbeskidzie – Sandecja 1:1. Damian Chmiel: Fajnie, że kibice o mnie nie zapomnieli

Po meczu Podbeskidzia z Sandecją Nowy Sącz zapytałem pomocnika gości, Damiana Chmiela o jego powrót do Bielska-Białej, pozycji wahadłowego i o sam przebieg meczu. Zapraszam do lektury.

Nie mogę o to nie zapytać – jakie to uczucie wrócić do Bielska-Białej i znów zagrać przy Rychlińskiego?
Grałem w Podbeskidziu przez wiele lat, więc na pewno bardzo fajne się tutaj wraca. To był mój pierwszy mecz na tym stadionie od czasu odejścia z klubu i muszę przyznać, że czułem się inaczej niż podczas spotkań z innymi rywalami. Po tylu latach Podbeskidzie pozostało w mojej głowie. Dla mnie fajną sprawą jest też to, że kibice o mnie nie zapomnieli. Ich pamięć jest dla mnie satysfakcją.

Pokazałeś się im na innej pozycji niż ta, do której przywykli. W Sandecji od początku sezonu grasz na wahadle. Trzeba przyznać, że ustawienie z trzema środkowymi obrońcami zdało dzisiaj egzamin, bo Podbeskidzie miało wielkie problemy z przebiciem się przez waszą defensywę w jej centralnej części.
Trener Kafarski od razu po przyjściu do Sandecji zakomunikował, że będziemy grali właśnie takim ustawieniem, więc trzeba było się szybko przestawić. Cieszę się, że widzi mnie na tej pozycji. Wiadomo, że gra na wahadle trochę różni się od gry typowego skrzydłowego, którym byłem przez tyle lat, ale musiałem sobie poradzić, by wywalczyć miejsce w składzie. Ustawienie zdaje egzamin, bo od początku sezonu regularnie punktujemy. Dzisiaj Podbeskidzie stanęło na wysokości zadania. Widać, że odrobili lekcję domową i dobrze zareagowali po meczach, które mieli wcześniej. Otrząsnęli się po porażce z ŁKS-em i dzisiaj zagrali naprawdę nieźle. Ta nasza 1. liga jest taka, że czasami trzeba przetrwać pewne fragmenty gry, a potem grać swoje. Przy odrobinie szczęścia mogliśmy nawet ten mecz wygrać.

Przed meczem to w was upatrywano faworyta, a jednak zaczęliście grać swoje dopiero w ostatnim kwadransie. Z czego to wynikało?
Oczywiście, zgodzę się. Od początku czegoś nam brakowało, nie graliśmy tak, jak to sobie zakładaliśmy. Chcieliśmy budować akcje od naszej bramki, szeroko, skrzydłami. Przeciwnicy skutecznie nam to uniemożliwili. Tak jak mówiłem, byli dobrze przygotowani i zorganizowani. Postawili nam naprawdę ciężkie warunki. Może i byliśmy uznawani za faworytów, ale ta liga pokazuje, że nie ma w niej takiego pojęcia jak faworyt. Nawet Garbarnia czy Warta pokazują, że są w stanie urwać punkty największym. Poza tym wiedzieliśmy, że nie ma szans, by Podbeskidzie rozegrało dwa słabe mecze z rzędu.

Relację z meczu możesz przeczytać TUTAJ.

fot. wyr. www.sandecja.pl
Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *