11 października – magiczny dzień dla polskiej piłki w XXI wieku

Gdy myślimy o 11 października, często tytułujemy go wielkim dniem polskiej piłki. Racja, w ostatnich latach tego dnia działy się rzeczy historyczne. Miejmy jednak na uwadze, że tylko w ostatnich latach. Biało-Czerwoni rozegrali 11 października w sumie 15 meczów. Pierwsze zwycięstwo odnieśli dopiero w 2003 roku, pokonując na wyjeździe Węgrów. Po nim maszyna ruszyła…

Kiedy 11 października będziecie przeglądać strony piłkarskie, miejcie pewność, że napotkacie na informacje, grafiki, memy itp., z treścią, że dzisiaj obchodzimy rocznicę wielkich piłkarskich triumfów. Zgoda, to właśnie tego dnia pokonaliśmy Portugalię, Niemców, Irlandię, w niesamowitych okolicznościach wyszarpaliśmy trzy punkty po mizernym starciu z Armenią. Wszystkie futbolowe pozytywy tego dnia miały miejsce tylko i wyłącznie w XXI wieku. Przyjrzyjmy się, jak układały się wyniki reprezentacji w poprzednim stuleciu:

11.10.1931 r. Belgia – Polska 2:1 (1:0)

11.10.1962 r. Polska – Maroko 1:1 (0:0)

11.10.1978 r. Rumunia – Polska 1:0 (1:0)

11.10.1989 r. Polska – Anglia 0:0

11.10.1995 r. Słowacja – Polska 4:1 (1:1)

11.10.1997 r. Gruzja – Polska 3:0 (0:0)

11.10.2000 r. Polska – Walia 0:0

Czy zatem nadal możemy mówić o magicznym dniu? 7 meczów, 3 remisy i 4 porażki. Bilans bramek: 3:11. Karta odwróciła się dopiero w 2003 roku.

11.10.2003 r.
Węgry – Polska 1:2 (0:1)

O tym, że o Euro 2004 możemy jedynie pomarzyć, przekonaliśmy się już na starcie eliminacji. Kadra, prowadzona przez Zbigniewa Bońka, odniosła nieprzekonywujące zwycięstwo z San Marino i przegrała w Warszawie z Łotwą 0:1. Później jednak pojawiło się światełko w tunelu. Bońka zastąpił Paweł Janas i gra naszej drużyny uległa diametralnej poprawie. Co prawda jego debiut o punkty zakończył się jedynie bezbramkowym remisem z Węgrami, ale od tej pory było znacznie lepiej. Do tego stopnia, że do ostatniej kolejki wierzyliśmy w udział w barażach o wyjazd do Portugalii. Wówczas, 11 października 2003 roku, doszło do korespondencyjnego pojedynku między Biało-Czerwonymi a będącymi przed nimi w tabeli Łotyszami. Nasi sąsiedzi, wyprzedzający ekipę Janasa o trzy punkty, ale mający gorszy bilans meczów bezpośrednich (1:0 i 0:2), mierzyli się w Solnej z pewną awansu Szwecją. Polacy w tym samym czasie grali w Budapeszcie z Węgrami. Andrzej Niedzielan dwukrotnie wykorzystał swoją szybkość i dobrą formę strzelecką, zapewniając nam zwycięstwo 2:1. Niestety, mecz z Łotyszami odpuścili Szwedzi, przegrywając 0:1. W Polsce pojawiło się pytanie, dlaczego Paweł Janas nie objął stanowiska znacznie wcześniej. W końcówce eliminacji zrodziła się drużyna, która później wywalczyła awans na Mundial w Niemczech.

11.10.2006 r.
Polska – Portugalia 2:1 (2:0)

Po nieudanych Mistrzostwach Świata miejsce Pawła Janasa zajął wybawiciel z Holandii, Leo Beenhakker. Momentami można było odnieść wrażenie, że bardzo się wywyższa i ma nas za głupków, ale obronił się wynikami. Początki miał bardzo ciężkie. Porażka 1:3 z Finlandią, ledwie remis 1:1 z Serbią i wymęczone zwycięstwo 1:0 nad Kazachstanem. W kolejnym starciu szykowaliśmy się na sromotną klęskę. Do Chorzowa zawitała naszpikowana gwiazdami reprezentacja Portugalii, która trzy miesiące wcześniej dotarła do półfinału Mundialu. Czy ktoś wierzył, że anonimowy Grzegorz Bronowicki zastopuje zapędy Cristiano Ronaldo? Że para Lewandowski – Sobolewski wyłączy z gry reżysera gry, Deco? Że Jacek Bąk schowa do kieszeni Nuno Gomesa? Że Grzegorz Rasiak poprzestawia środkowych defensorów Wicemistrzów Europy? Że dzień po meczu okładki gazet na całym świecie przyozdobi zdjęcie Ebiego Smolarka? Beenhakker zagrał jak psycholog z najwyższej półki, wmawiając swoim podopiecznym, że są najlepsi na świecie i mogą ograć wszystkich. Uwierzyli. Kilka miesięcy później zapewnili sobie historyczny awans na Mistrzostwa Europy.

11.10.2008 r.
Polska – Czechy 2:1 (1:0)

Pomimo nieudanych Mistrzostw Europy w Austrii i Szwajcarii, era Beenhakkera w reprezentacji Polski była kontynuowana. Ale to już nie było to samo. Fatalne eliminacje do Mundialu w Republice Południowej Afryki zakończyły się dla Holendra słynnym i haniebnym zwolnieniem przez Grzegorza Latę za pośrednictwem Telewizji Polskiej. W entuzjastycznie przyjętej przez piłkarskie środowisko grupie (ze Słowacją, Słowenią, Czechami, Irlandią Północną i San Marino) nasi piłkarze odnieśli tylko trzy zwycięstwa i zajęli przedostatnie miejsce w tabeli. Sześć punktów z San Marino były zadaniem obowiązkowym, trzy z Czechami na Stadionie Śląskim, po golach Pawła Brożka i Kuby Błaszczykowskiego, rodziło nadzieję na lepsze jutro. Był to zdecydowanie najlepszy mecz kadry, a dla kibiców jedyny powód do dumy w tym okresie. Dziś możemy żartować, że to zasługa magii stadionu i dnia.

11.10.2011 r.
Polska – Białoruś 2:0 (1:0)

Spotkanie bez historii, rozegrane w ramach selekcji Franciszka Smudy przed Mistrzostwami Europy w 2012 roku. W niemieckim Wiesbaden najlepsi okazali się autorzy trafień, grający wówczas w BVB Kuba Błaszczykowski i Robert Lewandowski. Z grona 16 piłkarzy, którzy wystąpili w tym sprawdzianie, tylko Łukasz Fabiański (kontuzja), Tomasz Jodłowiec i Janusz Gol nie znaleźli się w kadrze na polsko-ukraiński turniej.

11.10.2013 r.
Ukraina – Polska 1:0 (0:0)

Jedyny przegrany z rozegranych 11 października meczów w XXI wieku. Za sterami kadry Waldemar Fornalik, który tak bardzo szukał pomysłu na reprezentację, że przed wyjazdem do Charkowa odświeżył Mariusza Lewandowskiego. Nic to jednak nie dało. Biało-Czerwoni przegrali 0:1 i definitywnie odpadli z walki o Mistrzostwa Świata w Brazylii.

11.10.2014 r.
Polska – Niemcy 2:0 (0:0)

Hejtów na kadrę w tym czasie nie było końca. Adam Nawałka nikogo nie przekonywał, gdzieniegdzie nazywano go wuefistą, który całkowicie pogrąży polski futbol reprezentacyjny. W dodatku chwilę wcześniej tytuł Mistrzów Świata wywalczyli nasi siatkarze, co zrodziło bezsensowną dyskusję na temat zarobków piłkarzy. Ci w opinii publicznej byli nieudacznikami, lalusiami, nierobami i tymi, którym chce się grać w klubie, a kadrę mają w nosie. Myślenie całkowicie zmieniło się 11 października. W bramce szalał Wojciech Szczęsny, a Arkadiusz Milik i Sebastian Mila po profesorsku wypunktowali naszych odwiecznych rywali, świeżo upieczonych Mistrzów Świata. Było to pierwsze w historii i jak na razie jedyne zwycięstwo z naszymi zachodnimi sąsiadami. Wymiar tego wyniku najlepiej oddaje jedna ze stron książki ś.p. Pawła Zarzecznego pt. „Mój własny charakter pisma”:

Fantastyczna wiktoria scementowała zespół, który później kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa po drodze na Euro 2016.

11.10.2015 r.
Polska – Irlandia 2:1 (2:1)

Mecz będący podsumowaniem udanych eliminacji do Mistrzostw Europy okazał się bezpośrednim starciem o awans. Na przegranego czekały baraże, a że i Polacy, i Irlandczycy, chcieli go uniknąć, kości na Stadionie Narodowym trzeszczały. Wszystko rozstrzygnęło się już w pierwszej połowie. Na gole Grzegorza Krychowiaka i Roberta Lewandowskiego goście odpowiedzieli tylko raz, dzięki czemu mogliśmy rezerwować loty do Francji. Mroźny wieczór nagle stał się gorący.

11.10.2016 r.
Polska – Armenia 2:1 (0:0)

Trzy dni wcześniej piłkarze Nawałki pokonali po bardzo emocjonującym meczu Danię 3:2. Starcie z Armenią miało być spacerkiem. Ćwierćfinaliści ostatnich Mistrzostw Europy kontra europejski Kopciuszek. Ciężkiej przeprawy mógł się spodziewać jedynie Hans Christian Andersen lub inny bajkopisarz. Wtorkowy wieczór w Warszawie udowodnił, że w piłce nożnej mało co jest czarno-białe. Piłkarze Adama Nawałki rozegrali fatalne zawody, które powinni przegrać, choć przez godzinę grali w przewadze jednego zawodnika. To, że nie ponieśli porażki zawdzięczają tylko i wyłącznie fatalnej skuteczności przeciwników. Szczęście uśmiechało się do nas od początku drugiej połowy, gdy samobójcze trafienie zaliczył Mkojan. Zaledwie dwie minuty później wyrównał Pizzelli. Goście atakowali coraz śmielej, tymczasem Biało-Czerwoni mieli wielkie problemy z konstruowaniem akcji. Tuż przed końcowym gwizdkiem Błaszczykowski dośrodkował z rzutu wolnego wprost na głowę Lewandowskiego, a ten zamazał plamę tego paskudnego meczu. Po kilku godzinach w mediach ukazały się informacje, że po potyczce z Danią kilku piłkarzy postanowiło przedłużyć świętowanie, co było prochem zapalnym głośnej „Afery alkoholowej”, która po części wyjaśniła dyspozycję zawodników.

11 października w XXI wieku jest znakomitym dniem dla polskiego futbolu. Biało-Czerwoni rozegrali 8 meczów, w których odnieśli 7 zwycięstw i ponieśli 1 porażkę. Bramki: 14:6. Biorąc pod uwagę starcia z poprzedniego stulecia, statystyka wygląda znacznie gorzej: 8 zwycięstw, 3 remisy, 5 porażek, bramki: 17:17.

W czwartek, 11 października 2018 roku, liczby znowu ulegną zmianie. Spotkanie w Lidze Narodów przeciwko Portugalii będzie znakomitą okazją do podtrzymania świetnej passy meczów, którą reprezentacja Polski rozpoczęła w 2003 roku, zaliczając po drodze tylko jedną wpadkę. Nikt nie ma nic przeciwko, by przebieg meczu był taki sam jak 12 lat temu. Mamy przecież ten sam dzień, te same drużyny, ten sam stadion.

A propos, jak wielkie mecze na Stadionie Śląskim wspominają m.in. J. Brzęczek, M. Baszczyński, K. Kosowski, M. Lewandowski, R. Majdan, M. Listkiewicz? Sprawdźcie:

fot. wyr. newsweek.pl
Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *