Piłkarze nie wyszli na murawę… Polska wojna futbolowa w 1998 roku

Trzecia kolejka sezonu 1998/99. Z ośmiu planowanych meczów odbywa się tylko jeden. Nieprzypadkowo jest to starcie GKS-u Katowice z Ruchem Radzionków. Na pozostałych stadionach piłkarze nie wychodzą na murawę.

W latach 1995-1999 prezesem PZPN był Marian Dziurowicz. Można zdecydowanie stwierdzić, że jego kadencja nie była nijaka, bo budził skrajne emocje. W niektórych kręgach był kochany, w innych nienawidzony. Wśród tych drugich nie brakowało osób, które podejmowały próby obalenia jego rządów.


Obejrzyj w serwisie YouTube na kanale nabramkepl

Jacek Dębski, polityk pełniący funkcję szefa Urzędu Kultury Fizycznej i Turystyki, dziś moglibyśmy powiedzieć Ministra Sportu w rządzie Jerzego Buzka, w kwietniu 1998 roku wprowadził do PZPN kuratora. Spotkało się to z aprobatą sporej części piłkarskiego podwórka i było odczytywane jako próba naprawienia Związku od wewnątrz, przy okazji której liga oraz kluby mogłyby stać się od niego bardziej niezależne. Do dziś mówi się, że zawieszenie piłkarskiej centrali było zemstą Dębskiego na Dziurowiczu za brak unieważnienia transferu Mirosława Szymkowiaka z Olimpii Poznań do Widzewa Łódź. Nie chcę szczegółowo rozwijać tego tematu, ale gdyby Magnat spełnił żądanie ministra, ten zainkasowałby, ujmę to delikatnymi słowami, z nielegalnego źródła, kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Dziurowicz doskonale wiedział co jest grane, zatem transakcji między klubami nie anulował, za co Dębski zawiesił Związek w funkcjonowaniu.
UEFA zapowiedziała, że przez taki rozwój spraw, polskie kluby mogą zostać wykluczone z europejskich rozgrywek. Byłby to spory cios zadany ówczesnym pucharowiczom – ŁKS-owi, Polonii Warszawa, Wiśle Kraków, Ruchowi Chorzów oraz Amice Wronki. W nocy z 7/8.08.1998 r. PZPN został więc przez Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki odwieszony, jednak Dziurowicz pozostał na stanowisku, co nie spodobało się polskim klubom. Nie spodobało im się to do tego stopnia, że postanowiły nie rozgrywać meczów aż do odwołania Magnata. Jednym z głównych inicjatorów protestu była inna kolorowa postać naszej piłki, Antoni Ptak. Wszystkie drużyny mające rozegrać mecze na wyjeździe przybyły na stadiony swoich oponentów z trzeciej kolejki, mającej zostać rozegranej raptem kilkanaście godzin po odwieszeniu PZPN, jednak niemal solidarnie, w porozumieniu z gospodarzami, odmówiły gry. Dlaczego więc odbył się mecz GieKSy z Cidrami? Pytanie wydaje się być retoryczne, jednak i tak na nie odpowiem. Marian Dziurowicz przez długie lata wspierał klub z Bukowej i nie zapominał o nim również podczas swojej prezesury w PZPN. O tym ile znaczył dla GKS-u, już opowiadałem, zainteresowanych serdecznie zapraszam do obejrzenia odcinka z serii Eks Ekstraklasy.

Na całym Śląsku miał wielu zwolenników, bo nie pozwalał robić krzywdy klubom z tego regionu. Ruch Radzionków stanął zatem do walki z GieKSą. W pomeczowych wypowiedziach z ust zawodników jednej i drugiej drużyny padały słowa, że zagrali, bo interesuje ich tylko rywalizacja sportowa. Kolejnym klubem, który wyłamał się z protestu był Górnik. Zabrzanie wyszli na murawę gotowi na mecz, jednak nie doczekali się na niej gości ze Szczecina. Prezes Stanisław Płoskoń w mocnych słowach opisał kibicom zgromadzonym na stadionie powody niestawienia się Pogoni i dodał, że oczekuje przyznania walkowera. Defensor gospodarzy, Jacek Wiśniewski, powiedział:

My, piłkarze, nie jesteśmy nic winni. Chcieliśmy grać. To ci na górze nie potrafią się dogadać.

Protestu nie respektowała też Odra. Wodzisławianie zameldowali się na placu, ale po kwadransie oczekiwania na graczy Łódzkiego KS, wrócili do szatni. I oni mogli domagać się walkowera, jednak zarówno im, jak i Górnikowi trzech punktów do tabeli nie dopisano. Z ekstraklasowych klubów z województwa śląskiego, protestował zatem jedynie Ruch Chorzów. Kibice Niebieskich udali się na ulicę Cichą w sile kilku tysięcy, jednak w ogóle nie zostali wpuszczeni na stadion. Jerzy Engel:

Antoni Ptak, prezes Łódzkiego Klubu Sportowego, którego wybraliśmy na swojego przywódcę, zadeklarował wczoraj, że jeśli prezes Marian Dziurowicz nie poda się do dymisji, nasze kluby nie rozegrają swoich meczów ligowych. Przyjechaliśmy do Chorzowa i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. W związku z tym, że do 16:00 nie otrzymaliśmy żadnej informacji o rezygnacji prezesa, postanowiliśmy, że nasi piłkarze nie wyjdą na boisko.

Ciekawie sprawę rozstrzygnięto w Warszawie. Starcie Legii z Lechem Poznań miało rozpocząć się o 19:00. I tutaj, po kwadransie, trójka sędziowska udała się do szatni. O 19:45 na murawie zameldowali się jednak piłkarze jednej i drugiej ekipy. Zdecydowali się na zakończone bezbramkowym remisem, towarzyskie spotkanie grane dwa razy po 30 minut.

W tygodniu między trzecią a czwartą kolejką odbyła się konferencja prasowa prezesa PZPN. Marian Dziurowicz zapowiedział, że nie zamierza podać się do dymisji. Choć niektóre kluby wykazywały chęć zakończenia polskiej wojny futbolowej i wyjścia na murawę w kolejny weekend, ostatecznie cała czwarta kolejka nie została rozegrana w planowanym terminie. Jednocześnie Tymczasowy Zarząd Piłkarskiej Ligi Polskiej ogłosił, że od 19 sierpnia kibice znów zobaczą swoje drużyny na boiskach ekstraklasy, co oznaczało, że od piątej kolejki ligowe rozgrywki wrócą do gry, a dwie niemal w całości nierozegrane serie gier odbędą się we wrześniu i listopadzie. Ów Zarząd wystosował również apel do klubów, fanów i dziennikarzy. Polecił uzbroić się w cierpliwość, bo nadszedł czas uzdrowienia polskiej piłki. Czas trudny, wymagający ofiar i odważnych decyzji. Od 1998 roku minęło już trochę lat. Kiedy polska piłka została uzdrowiona? I czy dziś jest w 100% zdrowa?

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *