Mundial 1998: Tajemnicza “śmierć” Ronaldo

Znakomity turniej zorganizowany przez Francję w 1998 roku o mały włos nie zakończył się wielką tragedią. Na kilka godzin przed wielkim finałem Roberto Carlos wybiegł z hotelowego pokoju na korytarz i drżącym głosem krzyczał wniebogłosy: „Ronaldo nie żyje!”. Rozgrywki fantastycznie zobrazowały coraz większy wpływ koncernów i sponsorów na piłkę nożną. Zapraszam do zapoznania się z kulisami ostatnich Mistrzostw Świata rozegranych w XX wieku, które dla osób urodzonych na przełomie lat 80. i 90. wciąż stanowią obiekt westchnień i wspaniałych wspomnień.

Chętnych na organizację piłkarskich Mistrzostw Świata w 1998 roku było, jak zwykle, wielu. Na ostatnim etapie FIFA musiała wybrać kogoś z trójki: Francja, Maroko lub Szwajcaria. Ostatecznie, w lipcu 1992 roku, wybór padł na Francję. Rozgrywki cieszyły się coraz większym zainteresowaniem oraz stale rosnącymi nakładami finansowymi, w związku z czym udział w eliminacjach wzięła rekordowa liczba 170 drużyn narodowych. Po raz pierwszy do obsadzenia były aż 32 miejsca.

Posłuchaj w formie podcastu na kanale nabramkpl w serwisie YouTube:

Dokładniej mówiąc 30, bo dwa standardowo zarezerwowano dla gospodarza i aktualnego Mistrza. Awansu trzeci raz z rzędu nie wywalczyła reprezentacja Polski, znacznie ulegając Anglikom i Włochom. Jedną z niespodzianek było nieprzebrnięcie przez eliminacje Wicemistrzów Europy, reprezentantów Czech. Po raz pierwszy na największy turniej na świecie zakwalifikowały się natomiast ekipy Chorwacji, Jamajki, Japonii, Jugosławii i Republiki Południowej Afryki.

Footix, jedna z najpopularniejszych maskotek w historii Mistrzostw Świata.

Obok debiutantów, gospodarza i obrońcy tytułu, awans uzyskały: Anglia, Austria, Belgia, Bułgaria, Dania, Hiszpania, Holandia, Niemcy, Norwegia, Rumunia, Szkocja, Włochy, Argentyna, Chile, Kolumbia, Paragwaj, Meksyk, Stany Zjednoczone, Kamerun, Maroko, Nigeria, Tunezja, Iran, Arabia Saudyjska i Korea Południowa. Wybrano 10 miast-gospodarzy: Saint-Denis, Marsylia, Paryż, Lyon, Lens, Nantes, Tuluza, Saint-Etienne, Bordeaux i Montpellier. Zespoły zostały podzielone na 8 grup, z których dwa najlepsze uzyskiwały awans do 1/8 finału. Tam zwycięzca grupy A grał z drużyną z drugiego miejsca grupy B, pierwsza z B z drugą z A, pierwsza z C z drugą D, pierwsza z D z drugą C i tak dalej. Od razu podkreślę, że drabinka została skonstruowana tak, by do ewentualnego starcia gospodarzy z Brazylią doszło dopiero w wielkim finale. Oczywiście brano pod uwagę, że obie ekipy zajmą pierwsze miejsce w swoich tabelach. Grupy prezentowały się następująco:

Grupa A: Brazylia, Maroko, Norwegia, Szkocja
Grupa B: Austria, Chile, Kamerun, Włochy
Grupa C: Arabia Saudyjska, Dania, Francja, Republika Południowej Afryki
Grupa D: Bułgaria, Hiszpania, Nigeria, Paragwaj
Grupa E: Belgia, Korea Południowa, Holandia, Meksyk
Grupa F: Iran, Jugosławia, Niemcy, Stany Zjednoczone
Grupa G: Anglia, Kolumbia, Rumunia, Tunezja
Grupa H: Argentyna, Chorwacja, Jamajka, Japonia

McDonald’s, jeden ze sponsorów turnieju, dołączał do zestawów Happy Meal zabawki, które w trakcie trwania rozgrywek stały się najbardziej pożądanymi gadżetami młodych pasjonatów piłki nożnej. Poniższy obrazek na pewno przywoła u wielu osób miłe wspomnienia.

Sukces marketingowy Mistrzostw Świata we Francji, rozegranych w dniach od 10 czerwca do 12 lipca, miał zależeć przede wszystkim od dobrej dyspozycji Brazylijczyków. Canarinhos byli przedstawiani jako naddrużyna pozbawiona wad, grająca wręcz kosmiczny futbol. Do zwycięstw miał ją prowadzić prawdopodobnie najlepszy piłkarz globu, Ronaldo Luís Nazário de Lima. Zawodnik Interu Mediolan strzelał gole jak na zawołanie, a dzięki niespotykanemu sprytowi, motoryce i nagłemu przyspieszeniu potrafił w widowiskowy sposób przechytrzyć każdego obrońcę na świecie. Mimo młodego wieku (niespełna 22 lata) miał już na koncie złoto najważniejszego piłkarskiego turnieju na świecie, zdobyte cztery lata wcześniej. W Stanach Zjednoczonych pełnił jedynie rolę rezerwowego, przez co triumf nie smakował mu tak, jak sobie wymarzył. Teraz to on miał być alfą i omegą swojej drużyny. Wirtuozem, który, niczym przed laty Pele i Garrincha, niemal w pojedynkę rozstrzygnie losy rozgrywek i będzie na ustach całego świata. Sam jednak mocno stronił od porównań do Pelego.
Ogromne zainteresowanie piłkarzami z Ameryki Południowej chciała wykorzystać firma Nike. Jej przedstawiciele podpisali wielomilionowy kontrakt z Ricardo Teixeirą, prezydentem Brazylijskiej Konfederacji Piłki Nożnej (CBF), w myśl którego zawodnicy Canarinhos mieli występować w sprzęcie firmy i brać udział w licznych promocjach. Ponadto Nike miała wpływ na organizację meczów i zawierała indywidualne kontrakty z wieloma podopiecznymi trenera Mario Zagallo. Mówiło się, że w ten sposób kadra stała się swoistym więźniem jednego z największych producentów obuwia i odzieży, którego jedynym celem było dotarcie do jak największej liczby potencjalnych nabywców. W gronie zawodników często dochodziło do sprzeczek z powodu honorarium, stawek i innych aspektów wynikających z umów ze sponsorem.
Ronaldo zawsze sprawiał wrażenie uśmiechniętego, wyluzowanego, bezstresowego chłopaka. Była to jedynie dobrze uformowana maska. W rzeczywistości był bardzo wrażliwym maminsynkiem, potwornie zazdrosnym o swoją kobietę, Susanę Werner. Sam notorycznie tworzył powody do zazdrości, romansując z blondynkami, do których miał szczególną słabość. Przed Mundialem we Francji głośno było o jego bliskich relacjach z pięknością rosyjskiego tenisa, Anną Kournikovą.
Mówi się, że na żadnym piłkarzu w dziejach futbolu nie wywierano tak ogromnej presji jak na Ronaldo przed Mistrzostwami Świata w 1998 roku. Il Fenomeno często podkreślał, że zdaje sobie z niej sprawę i znosi ją ze spokojem. Jednocześnie drżał ze strachu, obawiając się tego, co będzie, jeśli nie poprowadzi swojej drużyny po Puchar Świata.

„W Brazylii jest albo zwycięstwo i chwała, albo porażka i wygnanie. Nie ma nic pośrodku”.

Tuż przed rozpoczęciem piłkarskich zmagań Ronaldo udzielił wywiadu, otwarcie przedstawiając swoje utopijne marzenia:

„Jeśli wszystko pójdzie tak dalej do czasu aż będę miał tyle lat, co nasz kapitan Dunga, to będę miał na swoim koncie pięć złotych medali Mistrzostw Świata. Otwiera się dla mnie możliwość przejścia w ten sposób do historii. Ja już naprawdę jestem przyzwyczajony do strzelania bramek najlepszym drużynom świata. Za każdym razem mogę być tylko lepszy”.

We Francji napastnik Interu dzielił pokój ze swoim przyjacielem, Roberto Carlosem. Przed inaugurującym meczem ze Szkocją płakał. Zupełnie nie radził sobie z rosnącymi wymaganiami kibiców, trenerów, sponsorów i władzami brazylijskiej piłki. Organizatorzy turnieju wzięli przykład z USA i zaprezentowali bardzo huczną ceremonię otwarcia.

fot. skysports.com

Wszyscy spodziewali się łatwego zwycięstwa Brazylii, mającego być jednym z siedmiu kroków w obronie mistrzowskiego tytułu. Tymczasem Szkoci zaprezentowali się nadspodziewanie dobrze, a Canarinhos nie mieli zbyt wielu pomysłów na sforsowanie ich szczelnych zasieków obronnych. Wygrali, ale po mękach, 2:1. Ronaldo nie pokazał nic szczególnego.
Oglądając mecz z Maroko wydawało się, że maszyna do wygrywania zaczyna wchodzić na wysokie obroty. Gole Ronaldo, Rivaldo i Bebeto zapewniły zwycięstwo 3:0 i wyjście z grupy. Wszystko zostało przypłacone odnowieniem kontuzji lewego kolana Il Fenomeno, z którą dwa lata wcześniej walczył w Barcelonie. Zostało to bardzo skrzętnie ukryte przed światem, ponieważ trener Zagallo dał podopiecznym całkowity zakaz wypowiadania się o problemach swojego napastnika. Jeśli miał grać w kolejnych spotkaniach, przed każdym musiał przyjmować końskie dawki zastrzyków ze środkami przeciwbólowymi. Innego wyjścia nie było, bo Nike i federacja brazylijska nie wyobrażały sobie, by ich znak towarowy był niedysponowany. Nie dano mu odpocząć nawet w przegranym 1:2 starciu z Norwegią, choć czterokrotni Mistrzowie Świata mieli zapewniony awans do fazy pucharowej z pierwszego miejsca w grupie. Dodam, że była to ich pierwsza porażka w fazie grupowej od 1966 roku, gdy ulegli Węgrom i Portugalii.
Z pozostałych spotkań w fazie grupowej warto wyróżnić kilka ciekawych sytuacji. Grupę D niespodziewanie wygrała Nigeria, będąc po raz kolejny jedną z najbardziej efektownych ekip turnieju. Nigeryjczycy po bardzo dobrym meczu pokonali Hiszpanię, do których coraz bardziej przylegała łatka: grają jak nigdy, przegrywają jak zawsze. Czego jak czego, ale mało kto spodziewał się braku w fazie pucharowej piłkarzy pokroju Raula, Fernando Hierro, Luisa Enrique czy Fernando Morientesa. Kamerun dał szansę gry dwóm swoim 17-latkom, Salomanowi Olembe i Samuelowi Eto’o. Do dzisiaj są w piątce najmłodszych uczestników mundiali. Spotkanie Holandii z Koreą Południową (5:0) prowadził polski arbiter, Ryszard Wójcik. Do niecodziennych zdarzeń doszło przy okazji meczu Stanów Zjednoczonych z Iranem. Jego „gospodarzem” byli piłkarze USA, zatem przy przedmeczowym przywitaniu, zgodnie z wytycznymi i od dawna przyjętą tradycją, zawodnicy Iranu mieli przejść przed nimi i zbić klasyczne piątki. Zgody na taką formę życzliwości nie wyraził irański rząd. Dlaczego? W 1979 roku, w wyniku irańskiej rewolucji islamskiej, od władzy w kraju został odsunięty Mohammad Reza Pahlawi. Jego przeciwników wspierały Stany Zjednoczone, nazywane od tej pory przez Persów „Wielkim szatanem”. Po niemal 20 latach od tych wydarzeń rany nadal były otwarte i rząd w Teheranie nie zgodził się, by zawodnicy reprezentujący Iran przed całym światem maszerowali przed swoim wrogiem. O wszystkim dowiedziała się FIFA i nakazała, by to Amerykanie wyszli z inicjatywą powitania. Gracze Iranu zaskoczyli jednak wszystkich zgromadzonych na Stade de Gerland w Lyonie oraz miliony odbiorców na całym świecie, wychodząc na boisko w prezentami dla swoich przeciwników – białymi kwiatami, będącymi w ich kraju symbolem pokoju.

fot. theotheririan.com

Na boisku Iranie byli już bezkompromisowi, wygrywając 2:1. Po meczu Ajatollah Chamenei, Najwyższy Przywódca Iranu, nieco uśmiercił pokojową atmosferę, pisząc do piłkarzy:

„Dziś znowu silny i arogancki przeciwnik poczuł gorzki smak porażki z waszych rąk. Bądźcie szczęśliwi, gdyż uczyniliście szczęśliwym irański naród”.

Do 1/8 finału awansowali: Brazylia, Norwegia, Włochy, Chile, Francja, Dania, Nigeria, Paragwaj, Holandia, Meksyk, Niemcy, Jugosławia, Rumunia, Anglia, Argentyna, Chorwacja. Znów błysnął Ronaldo, jego dwa trafienia przyczyniły się do zwycięstwa 4:1 nad Chile. W identycznym rozmiarze Dania pokonała Nigerię. Jedna z bramek była autorstwa rezerwowego Ebbe Sanda, który wpisał się na listę strzelców zaledwie 16 sekund po zameldowaniu się na murawie. Pięknie grająca Holandia rzutem na taśmę pokonała 2:1 Jugosławię. Takim samym wynikiem zakończył się pojedynek Niemców z Meksykiem. Gospodarze w dogrywce pokonali Paragwaj 1:0 po złotym golu Blanca. Trafienie Christiana Vieriego zapewniło Włochom zwycięstwo nad Norwegią. Tempa nie zwalniali Chorwaci, eliminując Rumunię, wymienianą przed turniejem w kategorii ewentualnego czarnego konia. Wyniki jej grupowych starć – zwycięstwa z Kolumbią i Anglią oraz remis z Tunezją – napawały optymizmem. Chorwaci sprowadzili ich na ziemię po golu Davora Sukera z rzutu karnego. Hagi, Petrescu, Popescu i spółka utkwili nam zatem w pamięci przede wszystkim przez pryzmat fryzur „na Eminema”.

fot. thesun.co.uk

Najbardziej elektryzował mecz Anglii z Argentyną, tytułowany jako kolejna odsłona Wojny o Falklandy. Na boisku rzeczywiście leciały gromy. Już po pierwszych 45 minutach tablica świetlna pokazywała wynik 2:2. Dalszą strzelaninę wyeliminowało zdarzenie z początku drugiej odsłony. Diego Simeone sfaulował Davida Beckhama, a ten, leżąc, odpłacił mu się kopniakiem na łydki. Bardzo blisko tej sytuacji był rozjemca, Kim Milton Nielsen, i bez zawahania ukarał Simeone żółtym, a Beckhama czerwonym kartonikiem. Grający w osłabieniu Anglicy przez 75 minut umiejętnie bronili dostępu do swojej bramki, doprowadzając do rzutów karnych. Wszystko na marne, jedenastki lepiej egzekwowali piłkarze znad La Platy.

fot. fifa.com

W ćwierćfinałach Chorwacja wręcz upokorzyła Niemców, wygrywając 3:0. Od tego meczu zaczęto spekulować o raczkującym kryzysie niemieckiego futbolu. Francuzi potrzebowali rzutów karnych, by udokumentować swoją wyższość po bezbramkowym starciu z Włochami. Najciekawiej zapowiadające się spotkanie tej fazy rozgrywek rozstrzygnęło jedno z najpiękniejszych trafień w historii piłki nożnej, autorstwa Dennisa Bergkampa.

Napastnik Arsenalu trafił na 2:1 w ostatniej minucie meczu i wysłał Argentyńczyków do domu. Brazylia po bardzo emocjonującym meczu wygrała z Danią 3:2. Ronaldo został wyręczony w strzelaniu bramek przez Rivaldo (x2) i Bebeto, ale zaprezentował się z bardzo dobrej strony.
Półfinały były bardzo szczęśliwe dla gospodarzy i obrońców tytułu. Francja przegrywała z Chorwacją po golu fenomenalnego Sukera, jednak zdołała odrobić straty. Nikt nie przypuszczał, że sprawy w swoje ręce weźmie Lilian Thuram. Rekordzista pod względem liczby meczów w reprezentacji Trójkolorowych (142) nigdy nie stanowił większego zagrożenia pod bramką przeciwnika. W narodowych barwach zaliczył raptem dwa gole. Były to jednak jedne z najcenniejszych trafień w historii francuskiej piłki, dające wywalczony na własnej ziemi finał Mistrzostw Świata.

fot. thesefootballtimes.co

Po golu Ronaldo Brazylia prowadziła z Holandią 1:0 jeszcze na trzy minuty przed końcem spotkania. Holendrzy po raz kolejny zdołali zmienić losy potyczki w ostatnich fragmentach meczu. Tym razem na listę strzelców wpisał się Patrick Kluivert. Dogrywka nie wyłoniła zwycięzcy, zatem o awansie zadecydowała seria jedenastek. W niej górą okazali się Canarinhos. Bohaterem okrzyknięto Claudio Taffarela, stopującego uderzenia Cocu i Ronalda de Boera. Sam golkiper po spotkaniu umniejszał swoje dokonania:

„To nie ja obroniłem te strzały, to Bóg”.

Mecz o trzecie miejsce padł łupem Chorwacji, która pokonała Holendrów 2:1, stając się największą rewelacją turnieju. Tym samym powtórzyła wyczyn Portugalii z 1966 roku, która również sięgnęła po trzecie miejsce jako debiutant rozgrywek. Davor Suker z sześcioma trafieniami został Królem Strzelców. Koszulki Chorwatów wciąż stanowią obiekt westchnień dla dzisiejszych trzydziestolatków.

fot. croatiaweek.com

Pierwszy raz w historii w wielkim finale gospodarz mierzył się z obrońcą tytułu. Faworytem pojedynku byli Brazylijczycy, prezentujący znacznie ładniejszy i skuteczniejszy futbol oraz mający w swoich szeregach wielkiego Ronaldo. W dniu meczu Canarinhos spędzali czas wolny w swoich pokojach. Ronaldo spał. Jego organizm był jednym, wielkim kłębem nerwów. Około godziny 14:00 zrobił się blady, oblał się płotem, doznał drgawek, a z ust puściła mu się piana. Carlos wybiegł w panice z pokoju, krzycząc: „Ronaldo nie żyje!”. Wszyscy w popłochu wyszli na korytarz, obawiając się najgorszego. Lekarze szybko zajęli się swoim zawodnikiem, po czym ten ponownie zasnął. Trzy godziny później cała ekipa spotkała się w hotelowej stołówce, by spożyć lekki posiłek. Ronaldo nie był sobą, milczał, z nikim nie rozmawiał i niczego nie pamiętał. Był bardzo zaskoczony, gdy podszedł do niego Leonardo i powiedział, żeby teraz zajął się sobą, bo są rzeczy ważniejsze od futbolu. Il Fenomeno ani trochę nie rozumiał tych słów. Chwilę po posiłku reprezentacyjni lekarze stwierdzili, że zawodnik musi udać się do szpitala na badania. W tym czasie jego koledzy marzyli o tym, by finał Mistrzostw Świata został przełożony.
Na przedmeczowej odprawie trener Zagallo przypomniał, że w 1962 roku Brazylia sięgnęła po złoto bez Pelego, zatem teraz jego zawodnicy mogą powtórzyć to osiągnięcie bez pomocy Ronaldo. Niczego nieświadomi Francuzi, dziennikarze i kibice byli w niemałym szoku, gdy rzucili okiem na meczowe składy i w ataku Canarinhos zobaczyli Edmundo. Przed każdym spotkaniem kapitan Dunga zbierał wokół siebie drużynę, by wspólnie pomodlić się o zwycięstwo. Na Stade de France tego nie zrobił. Co więcej, zawodnicy z Ameryki Południowej nie wyszli nawet na rozgrzewkę. Wszyscy pochowali się po kątach w atmosferze totalnej ciszy. Na nieco ponad trzy kwadranse przed finałem na stadion przyjechał Ronaldo. Badania nie wykazały niczego złego, jednak po ataku, jakiego doznał, nikt przy zdrowych zmysłach nie nakazałby mu grać. Zagallo nie miał takiego zamiaru, jednak w szatni pojawił się prezydent Ricardo Teixeria i wymusił na trenerze wystawienie w pierwszym składzie zawodnika Interu. Zrezygnowany szkoleniowiec nie miał innego wyjścia, musiał spełnić żądanie swojego szefa. Nie ma wątpliwości, że żądanie było pokierowane pieniędzmi z Nike.

fot. dailymail.co.uk

Canarinhos w niczym nie przypominali drużyny z poprzednich etapów turnieju. Na murawie byli obecni tylko i wyłącznie fizycznie. W głowach nadal mieli obraz bladego, wykrzywionego, zalanego pianą Ronaldo. Il Fenomeno nie był nawet cieniem samego siebie. Francuzi nie mieli problemów z wykorzystaniem niedyspozycji przeciwników i wygrali gładko 3:0. Dwa gole strzelił Zinedine Zidane, jednego Petit. Dla Zidane’a był to pierwszy międzynarodowy triumf. Wcześniej przegrał z Juventusem dwa finały Ligi Mistrzów, a z Bordeaux finał Pucharu UEFA. Wielka kariera stała przed nim otworem. Stał się nowoczesnym zawodnikiem z niewyobrażalnymi umiejętnościami technicznymi i przywódczymi, płynnym, błyskotliwym dryblingiem, znakomitym przeglądem pola i uderzeniem z niemal każdej pozycji. Jednocześnie nie pasował do rodzącej się ery zawodników-celebrytów. Unikał reklam, skandali, nie wychodził przed szereg. Nieważne, czy jest się kibicem Juve czy Interu, Realu czy Barcelony – Zidane’a nie da się nie lubić. Jego fryzura stała się światowym symbolem. Podejrzewam, że nie ma na świecie mężczyzny z „lądowiskiem” na głowie, do którego nikt nigdy nie zwrócił się per Zidane.

fot. footballwhispers.com

Ronaldo miał rację mówiąc, że w Brazylii drugie miejsce jest totalną porażką. Po powrocie do kraju kibice witali ich flagami państwowymi z logiem Nike, zarzucając tym samym swoim ulubieńcom, że oddali swe dusze producentowi odzieży. Finał Mistrzostw Świata trwał jeszcze przez długie miesiące. Wszystko przez proces, mający wyjaśnić, co lipcowego popołudnia stało się byłemu zawodnikowi Barcelony i dlaczego Canarinhos ponieśli klęskę w finale. Autentyczność zeznań budzi wątpliwości, zwłaszcza, że piłkarze dostali od Teixerii nakaz wypowiadania się według oficjalnej, ustalonej przez CBF wersji. Prezydent odpowiednio zastraszył zawodników. Jeśli któryś z nich puściłby parę, nie miałby czego szukać w reprezentacji. Ronaldo, główny bohater procesu mówił:

„Straciliśmy Puchar Świata, ale zyskałem coś ważniejszego – własne życie. Nie pamiętam dokładnie, ale położyłem się spać i chyba miałem jakiś atak trwający 30 czy 40 sekund. Obudziłem się i bolało mnie dosłownie wszystko”.

Lekarze ogłosili, że atak był przyczyną buntu układu nerwowego, który nie potrafił już dłużej kumulować narastającej presji.

Thierry Henry z Pucharem Świata i finałową zdobyczą, koszulką Ronaldo.

Mundial 1998 był prologiem do tego, co już od lat wydawało się nieuniknione – piłką nożną zaczną niebawem rządzić olbrzymie pieniądze. Przekonujemy się o tym ponad dwadzieścia lat później, gdy za przeciętnych piłkarzy płaci się w dziesiątkach milionów euro, ich zarobki są horrendalne, a ceny biletów na niektóre mecze są nie do zaakceptowania przez kibiców. Zawodnicy stali się celebrytami, a zarazem niewolnikami koncernów. Aldo Rebelo w rozmowie z Alexem Bellosem, autorem książki Futebol. Brazylijski styl życia, powiedział:

„Disney nie sprzedał Myszki Miki i Kaczora Donalda, za to CBF sprzedał reprezentację narodową. Nic nie reprezentuje kraju tak jak jego futbol. To element poczucia własnej wartości. Nie można pozwolić, żeby biznes zniszczył pasję”.

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *