Futbonomia. Recenzja

Niemal każda nowa książka o tematyce piłkarskiej, która wchodzi na nasz rynek, zapowiadana jest jako hit roku, przyszły bestseller, coś z czym czytelnik jeszcze nigdy nie miał do czynienia. Zazwyczaj okazuje się zwyczajnym rozczarowaniem. Podobne komentarze pojawiły się przed polskim debiutem dzieła Simona Kupera i Stefana Szymańskiego o ekonomicznych, biznesowych, społecznych, historycznych i statystycznych aspektach piłki nożnej. Ich „Futbonomia” przerasta najśmielsze oczekiwania nawet najbardziej wybrednych moli książkowych.

Już same pytania zadane na okładce książki: „Dlaczego Anglia przegrywa, Hiszpania, Niemcy i Brazylia wygrywają i dlaczego USA, Japonia, Australia, a nawet Irak staną się piłkarskimi potęgami” wzbudzają niepohamowaną ciekawość. Pochłaniając się w lekturze poznajemy odpowiedzi zarówno na nie, jak i setki innych nurtujących pytań. Dowiadujemy się na przykład dlaczego Arsène Wenger jest bezcennym trenerem z perspektywy włodarzy Arsenalu, co takiego ma w sobie Guus Hiddink, że potrafi(ł) osiągać znakomite wyniki na piłkarskich peryferiach, jakie znaczenie dla lokalnych społeczeństw miało zakładanie klubów i jaką magią zarażają ludzi wielkie turnieje, że ci są w stanie oddalić od siebie depresję i myśli samobójcze.

Simon Kuper jest jednym z czołowych dziennikarzy i pisarzy piłkarskich. Na co dzień dzieli się swoimi spostrzeżeniami na łamach „Financial Timesa”. Jego teksty można znaleźć także w takich gazetach jak „The Observer” i „The Guardian”. Stefan Szymański wykłada zarządzanie w sporcie na Uniwersytecie w Michigan. Od 1989 roku zagłębia się w biznesowe i ekonomiczne aspekty piłki nożnej. Dzięki takiemu połączeniu i futbolowej pasji, która wręcz bije od autorów, książki nie dało się zepsuć. Ze względu na swoje życie zawodowe i miejsce zamieszkania skupiają się w dużej mierze na futbolu brytyjskim. Przez niemal 500 stron przeplatają się argumenty, dlaczego reprezentacja Synów Albionu od 1966 roku nie potrafi wygrać żadnego Mundialu i Mistrzostw Europy, mimo, że zawsze stawia się ją w rzędzie głównych faworytów do triumfu. Na przykładzie angielskich klubów podają, jak i dlaczego wzrastały i nadal wzrastają ceny biletów na mecze. Przy okazji od razu zaznaczają, że na chwilę obecną tak naprawdę nie mamy co narzekać, bo w przyszłości wejściówki będą jeszcze droższe. W ciekawy sposób obrazują rozwój wielu miast, których rozpęd ekonomiczny rozpoczynał się w dużej mierze od powstania klubu piłkarskiego.

Książka składa się z trzech zasadniczych działów: KLUBY, KIBICE, KRAJE. Pierwsza część dotyczy głównie klubów brytyjskich, ponieważ autorzy dysponowali olbrzymim kapitałem wiedzy, począwszy od Premier League aż po ligi półamatorskie i amatorskie. Przedstawiają i tłumaczą swoje stanowisko odnośnie pozytywów władania klubów przez miliarderów (m. in. Abramowicza, Mansoura, rodzinę Glazerów). Ponadto dowiadujemy się o coraz większych rzeszach ludzi, zajmujących się rozkładaniem na czynniki pierwsze każdego meczu, akcji, zagrania, ruchu zawodników.

„Z dala od oczu kibiców niektóre duże kluby doszły dzięki statystyce do wniosków coraz bardziej zmieniających oblicze piłki. Zwłaszcza w Anglii i w Niemczech, gdzie kluby zawsze zwracały na dane liczbowe większą uwagę niż w Hiszpanii czy we Włoszech, analitycy wyliczają już wskaźniki, które rzeczywiście mają znaczenie”.

Drugi dział skupia się przede wszystkim na wpływie piłki nożnej na codzienne życie kibica. Określa przewidywaną frekwencję na stadionie, w zależności od tego jak wiedzie się drużynie, w jak dużym mieście ma swoją siedzibę i ilu lokalnych konkurentów. Kuper i Szymański analizują, w jakich krajach najbardziej kocha się piłkę nożną. Na pierwszą myśl przychodzą nam na pewno Brazylia, Argentyna czy Anglia. Wyniki ich badań są jednak bardzo zaskakujące.

„W XX wieku Islandczycy oglądali angielski futbol, ale nie mieli możliwości grania w piłkę ani śledzenia poczynań krajowych drużyn. […] W latach 90. na Islandii zaczęto jednak budować całoroczną infrastrukturę piłkarską, która prawdopodobnie nie ma sobie równych na świecie”.

W ostatnim dużym rozdziale poznajemy zależność pomiędzy zamożnością krajów a ich osiągnięciach w piłce nożnej. Jeden z podrozdziałów opisuje sytuację z finału Mistrzostw Świata z 2010 roku, kiedy Hiszpanie pokonali Holendrów ich własną bronią. Autorzy przedstawiają, jak w futbolowym świecie działa przepływ informacji i podają swoich faworytów do panowania w międzynarodowym futbolu w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat.

„Nagle magię futbolu dostrzegli Chińczycy, Japończycy, Amerykanie, a nawet Hindusi. […] Piłka nożna stała się najpopularniejszą dyscypliną sportową na świecie i każdy chciał zagarnąć część entuzjazmu kibiców. […] Podczas wizyty w Londynie w 1994 roku były bramkarz Osama bin Laden obejrzał cztery mecze Arsenalu, kupił synom pamiątki w klubowym sklepie i stwierdził, że nigdy nie widział u kibiców piłkarskich takiego zapamiętania”.

Autorzy znakomicie przygotowali się do napisania swojego dzieła. Liczne nawiązania do innych, często kultowych książek powodują, że możemy mieć pewność, że informacje przekazane w Futbonomii nie są wyssane z palca. Dodatkowo co jakiś czas poznajemy osoby, które brały udział w opracowywaniu danych statystycznych, analiz, zestawień i rankingów.

Przed sięgnięciem po Futbonomię miałem obawy, że pojawią się w niej fragmenty żywcem wyjęte z podręczników do ekonomii. Na szczęście nic z tych rzeczy. Książka napisana jest niezwykle przystępnym, luźnym językiem, dzięki któremu nie ma potrzeby zastanawiania się nad sensem jakiegokolwiek zdania. Nie dostrzegłem w niej słabych momentów. Wciąga już od pierwszej strony, a po przeczytaniu całości przychodzi żal, że to już koniec tej ujmującej lektury.

Facebook Comments

2 thoughts on “Futbonomia. Recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *