Ekstraklasa 1939 – rozgrywki przerwane, niedokończone i nierozstrzygnięte

Sytuacja, w której obecnie się znaleźliśmy, czyli zawieszenie piłkarskich rozgrywek z powodów pozasportowych, nie jest czymś wcześniej niespotkanym. Pierwszą i najdotkliwszą w dziejach naszej Ekstraklasy była ta z 1939 roku. Ówczesne zmagania najlepszych polskich klubów zakończył i na długie lata zlikwidował, wybuch II Wojny Światowej.

Pod koniec lat 30. XX wieku w Europie rosła pozycja i zapędy faszystów, przede wszystkim Adolfa Hitlera i Benito Mussoliniego. W Hiszpanii trwała wojna domowa, która dla przywódców m.in. III Rzeszy, ZSRR, Włoch i Francji stworzyła idealną okazję do przetestowania najnowszych rodzajów broni. Spora część z niej miała zostać później wykorzystana podczas agresji na Polskę. Właśnie w takich okolicznościach, gdy w powietrzu dało się wyczuć powiew nadchodzącego, wielkiego konfliktu zbrojnego, wiosną 1939 roku kluby Ekstraklasy stanęły do walki o Mistrzostwo Polski. Najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce po raz ostatni miała liczyć 10 zespołów. Planowano, że po zakończeniu sezonu zdegradowana zostanie jedna ekipa, a w jej miejsce do Ekstraklasy awansują trzy. Zdecydowanym faworytem do sięgnięcia po tytuł mistrzowski była bez dwóch zdań najlepsza polska drużyna tamtych czasów, czyli Ruch Hajduki Wielkie.

Pierwszy mecz sezonu był jednocześnie ostatnim starciem w historii Niebieskich jako Ruch Hajduki Wielkie. Niespełna tydzień po starciu z Garbarnią, 1 kwietnia 1939 roku, Hajduki Wielkie zostały wcielone do Chorzowa. I właśnie w Chorzowie, 21 maja, miał miejsce historyczny wyczyn. Fenomenalny Ernest Wilimowski zdobył 10 goli w meczu z Unionem-Touring Łódź. Jego rekord do dzisiaj pozostaje nienaruszony i nie wydaje się, by ktoś kiedykolwiek zrzucił legendarnego napastnika Ruchu z pierwszego miejsca rankingu największej liczby zdobytych trafień w jednym meczu.

Panujące w kraju antyniemieckie nastroje wyczuwało się także podczas meczów. Obrywało się m.in. mającemu niemieckie korzenie AKS-owi Chorzów. Podczas starcia przeciwko Pogoni Lwów aresztowany został napastnik Koniczynek, Jerzy Wostal, za to, że w trakcie meczu posługiwał się językiem naszych zachodnich sąsiadów.

Ostatnią kolejkę Ekstraklasy w historii II Rzeczpospolitej rozegrano 20 sierpnia 1939 roku. AKS Chorzów pokonał Garbarnię 3:0. Przegląd Sportowy napisał o tym spotkaniu:

W 16′ pada pierwsza bramka dla Chorzowa. Zdobył ją Wostal z podania Piontka ukośnym strzałem z lewej nogi. W 17′ jest już 2:0. Bramkę zdobył Pytel w zamieszaniu podbramkowym. Druga połowa przynosi w pierwszej minucie dalszy punkt Ślązakom. Za rękę Piątka sędzia dyktuje rzut karny, który Piontek zamienia na bramkę.

Union-Touring, outsider z Łodzi, rozegrał wyrównane spotkanie z faworyzowaną Cracovią, jednak uległ jej minimalnie 2:3. Mecz kolejki rozegrano w Poznaniu, gdzie Warta w świetnym stylu rozprawiła się z liderem z Chorzowa.

Poznań jest złakniony wielkich imprez sportowych, czego dowodem frekwencja rekordowa na meczu Warta – Ruch. Na boisku był nadkomplet – około 8 000 osób. Trybuny były tak przepełnione, że trzeba było na bieżni ustawić kilka rzędów krzeseł. Ta frekwencja dowodzi jednak jeszcze zdrowych nerwów poznańczyków, którzy, mimo huraganu niemieckiej propagandy zastraszenia, wiodą normalny tryb życia w poczuciu własnej siły i słuszności sprawy.

Pół tuzina goli padło w Krakowie, gdzie w radość swoich kibiców wprawiła Wisła, pokonując Warszawiankę 4:2. Ostatni gol na najwyższym szczeblu ligowym w przedwojennej Polsce padł w Warszawie. Jego autorem był Henryk Jaźnicki, który rzutem na taśmę zapewnił Polonii zwycięstwo 2:1 nad Pogonią Lwów.

Podkreślając wyraziście moment, który przyniósł gospodarzom zwycięstwo w ostatniej minucie meczu, nie chcemy bynajmniej twierdzić, że Polonia wygrała “fuksem”. Sędziował dobrze dr Lustgarten, nie dając się sprowokować bezsensownym krzykom części widowni, wiecznie niezadowolonej z każdego obiektywnego sędziego. Podczas przerwy w meczu płk. dypl. Kiliński, zastępca prezesa KS Polonia, powitał na boisku drużynę Pogoni, wręczając jej kierownikowi upominek jubileuszowy z racji 35-lecia klubu.

Warto wspomnieć, że niektóre ekipy swoje ostatnie przedwojenne mecze rozegrały bez trenerów na ławkach rezerwowych. Dla przykładu podczas starcia Warta – Ruch zabrakło węgierskich szkoleniowców, nomen omen braci, Károly’a i Ferenca Fogla, którzy widząc, że nadchodzi wojna, wrócili do swojej ojczyzny.

Tydzień później nasi ligowcy mieli wolne, bo w Warszawie rozegrano towarzyski mecz Polska – Węgry, wygrany przez Biało-Czerwonych 4:2. Pięć dni później rozpoczęła się II Wojna Światowa. Tak prezentuje się ostatnia ekstraklasowa tabela przed wybuchem wojny:

Nie dziwcie się, że drużyny nie miały rozegranej identycznej liczby spotkań. To były czasy, w których terminarz nie był uporządkowany w taki sposób jak choćby dzisiaj. Jeszcze przez długie dziesięciolecia nie było transmisji telewizyjnych z naszej ligi, zatem bałagan w rozgrywkach raczej nikogo nie wzruszał. Często mecze były przekładane z przedziwnych powodów. Bywały sytuacje, że ekipa jechała rozegrać mecz wyjazdowy, jednak z powodu braku jednego z zawodników gospodarzy, który przykładowo został na ten czas zaproszony przez władze kraju po odbiór jakiejś nagrody, starcie miało jedynie charakter towarzyski. Oficjalnie rozgrywano go później w innym terminie. To jednak właśnie niejednakowa liczba meczów miała spory wpływ na to, że sezonu nie rozstrzygnięto. Liderującemu Ruchowi nie można było przyznać Mistrzostwa Polski, bo gdyby Wisła Kraków i Pogoń Lwów rozegrały tyle samo spotkań co Niebiescy, jedna z nich mogłaby zajmować miejsce Chorzowian. Wówczas nikomu nie przyszło do głowy, by walczyć o swoje racje i przedstawiać pomysły na rozwiązanie kwestii ligowych werdyktów. Rozpoczęła się walka o znacznie ważniejsze sprawy – o życie i o Ojczyznę.
Niemcy w mig zlikwidowali wszystkie kluby piłkarskie. Choć te oficjalnie nie istniały, stale prowadziły swoją działalność i toczyły boje w konspiracyjnych zawodach. Często oglądały je setki, a nawet tysiące spragnionych piłki kibiców. Najeźdźcy byli dla nich bezwzględni. Wielu zawodników i fanów swoją miłość do najpiękniejszej dyscypliny sportu na świecie przypłaciło zdrowiem lub życiem.
Ekstraklasa wróciła do żywych dopiero w 1948 roku. Ze względu na fakt, że w wyniku zmian terytorialnych Lwów znalazł się po stronie ukraińskiej, utytułowana Pogoń nigdy już w niej nie zagrała. Podobny los spotkał założony przez Niemców Union-Touring Łódź, który po wojnie nie został reaktywowany, i Warszawiankę, której pozycja na piłkarskiej mapie Warszawy mocno się osłabiła, po tym, jak powojenne władze zaczęły wspierać Legię.

fot. wyr. nac.gov.pl
Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *