Całowanie klubowego herbu – oznaka przywiązania czy zwykła pokazówka?

Teoretycznie całowanie herbu jest oznaką przywiązania i miłości do klubu. W przypadku takich zawodników jak Francesco Totti, Steven Gerrard czy Leo Messi teoria zdecydowanie idzie w parze z praktyką. Nie ma wątpliwości, że każdy z nich jest mocno związany z klubem, którego emblemat całował. Niestety, wielu zawodników albo nie traktuje tego gestu poważnie, albo najzwyczajniej w świecie wykonuje go na pokaz. Wówczas często wywołują u kibiców śmieszność lub zażenowanie. Przyjrzyjmy się kilku przypadkom, przez które całowanie herbu mocno straciło na wartości.

W 2013 roku Atletico Madryt sięgnęło po Puchar Króla, pokonując w finale Real Madryt 2:1. Podczas fety golkiper Los Rojiblancos, Thibaut Courtois, śpiewał: “Skacz, jak mały kangur który pi*rdoli w d*pę madritistas”. Po pięciu latach trafił na Santiago Bernabeu i podczas prezentacji ucałował herb Realu. Powiedział, że wcześniej w żadnym innym klubie nie wykonał tego gestu, śpiewy były błędem młodości, a transfer do Królewskich jest spełnieniem jego marzeń.

Obejrzyj w serwisie YouTube:

Cesc Fabregas w wieku 21 lat przywdział opaskę kapitana Kanonierów i wszystko wskazywało na to, że zostanie legendą klubu. Wielokrotnie okazywał swoją miłość do Arsenalu, co wyrażał m.in. przez całowanie herbu. Rok później, z czym zgodzi się każdy, Arsenal zrobił się dla niego zbyt ciasny, więc opuścił Londyn i podpisał kontrakt z Barceloną. Kiedy na prezentacji ucałował herb Blaugrany, mało kto miał mu to za złe, bo za dzieciaka grał w Dumie Katalonii i był jej kibicem. Sprawy skomplikowały się w 2014 roku. Latem podpisał kontrakt ze znienawidzoną przez fanów Arsenalu Chelsea i przywdział niebieską koszulkę.
Kolejnym ciekawym przypadkiem jest Emmanuel Adebayor. Napastnik dał się poznać szerokiej publice dzięki golom zdobywaną dla ekipy Arsene’a Wengera. Wiele razy powtarzał, że to właśnie jemu i Arsenalowi zawdzięcza wdrapanie się na piłkarski top i z wdzięczności całował herb Kanonierów. Gdy w 2009 roku dołączył do Manchesteru City, kibice The Gunners uznali to za zdradę i skok na kasę. Kilka miesięcy później togijski piłkarz strzelił gola w meczu Obywateli z Arsenalem i wykonał 100-metrowy sprint, by ostentacyjnie cieszyć się z trafienia przed fanami, którzy jeszcze pół roku temu byli skłonni nosić go na rękach.

Drogę z Arsenalu do Manchesteru City przebył też Samir Nasri. Oczywiście również całował herb Kanonierów, co nie przeszkodziło mu, by na prezentacji w nowym klubie powiedzieć, że City ma znacznie lepszych kibiców od Arsenalu i że w końcu będzie mógł wygrywać trofea.
Od kilku lat w lidze czeskiej obserwujemy swoisty wyścig zbrojeń między dwoma drużynami z Pragi – Spartą i Slavią. W 2018 roku do tej pierwszej ekipy dołączył Nicolae Stanciu, którego transfer nie bez przesady uznano za mega hit. Reprezentant Rumunii na dzień dobry ucałował herb swojego nowego pracodawcy. Później zdarzało mu się nosić opaskę kapitana. Po dwóch dobrych rundach skusiły go petrodolary i na początku 2019 roku podpisał kontrakt w Al-Ahli w Arabii Saudyjskiej. Pół roku później wrócił do stolicy Czech, z tym, że nie do klubu, którego herb z ochotą całował, a do lokalnego rywala, Slavii.
Teraz dwa przykłady z Polski. W 1997 roku Łukasz Surma, wychowanek Wisły Kraków, schodząc z boiska rzucił o ziemię swoją koszulkę, czym okazał niezadowolenie z przeprowadzonej przez trenera Wojciecha Łazarka zmiany. Kilka lat później został zawodnikiem Legii Warszawa. Gdy Wojskowi mierzyli się z Białą Gwiazdą, Surma strzelił gola, po czym zaczął całować herb Legii, a to rzecz jasna mocno rozwścieczyło kibiców Wisły. Skutki swoich czynów odczuł w 2018 roku. W lipcu został trenerem Wisły Kraków U-18 w Centralnej Lidze Juniorów, co bardzo nie spodobało się fanom Białej Gwiazdy. W oświadczeniu stwierdzili, że:

Osoba, która nie szanuje barw Białej Gwiazdy, a także w ostentacyjny i prowokacyjny sposób okazuje brak szacunku do macierzystego klubu (całował herb Legii w meczu Legia-Wisła) nie powinna pracować w Wiśle.

W efekcie Surma sam złożył rezygnację, a jego praca trenerska przy Reymonta trwała zaledwie 5 dni.
Ewenementem jest były zawodnik takich klubów jak m.in. GKS Katowice, Legia Warszawa, Cracovia czy Piast Gliwice, Marcin Bojarski, który z całowania klubowych herbów zrobił sobie cieszynkę. Nie wiem, czy pamiętacie, ale całował herb niemal każdej drużyny, w której występował.

Facebook Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *